Z momentem otrzymania dyplomu jeśli tylko chcemy pracować w zawodzie, jesteśmy zobowiązani złożyć odpowiednie dokumenty do Okręgowej Izby Lekarskiej (czyli organu samorządu lekarskiego). Po kilku tygodniach zostajemy przydzieleni na podstawie średniej ocen ze studiów do odpowiedniego szpitala (o miejsce w którym ubiegaliśmy się) w celu odbycia tzw. stażu podyplomowego. Staż podyplomowy trwa 13 miesięcy. Podczas tych 13 miesięcy jesteśmy tzw. "lekarzami stażystami", z tzw. ograniczonym prawem wykonywania zawodu (OPWZ). Nad lekarzem stażystą zawsze czuwa lekarz z pełnym prawem wykonywania zawodu. Lekarz stażysta nie ma swoich recept (nie może ich wypisywać), nie ma uprawnień co wystawiania druków ZUS-ZLA (zwolnień lekarskich/L4), nie może zlecać badań obrazowych związanych z narażeniem pacjenta na promieniowanie jonizujące itp. Tego typu obostrzeń jest kilkanaście. Ale już zaczyna się pierwsza odpowiedzialność za pacjenta. Podczas stażu podyplomowego spędzamy ZWYKLE (dokładniejsze informacje co do czasu wymaganego do przepracowania na odpowiednich oddziałach znajdą Państwo w dokumencie "Rozporządzenie Ministra Zdrowia z dnia 26 września 2012 r. w sprawie stażu podyplomowego lekarza i lekarza dentysty") po 4-10 tygodni na odpowiednich oddziałach odbywając tzw. staże cząstkowe m. in. z: chorób wewnętrznych, chirurgii ogólnej, położnictwa i ginekologii, anestezjologii, intensywnej terapii, pediatrii, neonatologii, medycyny rodzinnej, na SOR (...) oraz kursy organizowane przez okręgową izbę lekarską lub inne instytucje z prawa medycznego, bioetyki, orzecznictwa lekarskiego, krwiodawstwa i krwiolecznictwa (...). Podczas stażu podyplomowego (ściślej pierwszy raz przed jego rozpoczęciem) możemy podchodzić do tzw. LEK'u - czyli lekarskiego egzaminu końcowego. Zdanie (wynik pozytywny) lekarskiego egzaminu końcowego podczas stażu podyplomowego, wraz z odbyciem wszystkich staży cząstkowych pozwala na uzyskanie tzw. PWZ (prawa wykonywania zawodu). Bez ograniczeń. Staż podyplomowy to piękny okres - przede wszystkim dlatego, że jesteśmy w stanie bardzo wiele się w tym czasie nauczyć (ugruntować wiedzę teoretyczną ucząc się do LEK'u oraz nabyć podstawowe doświadczenie kliniczne wystarczające do prowadzenia pacjentów), rozstrzygnąć kwestie tego w jakiej działce medycyny czujemy się najlepiej i co chcielibyśmy robić w przyszłości. Staż podyplomowy z prawnego punktu widzenia jest umową o pracę z wyznaczonym przez izbę lekarską szpitalem na czas określony. Lekarz stażysta zarabia na rękę 1464,97 zł podstawy (za jeden etat) + około 350-450 zł na rękę za pełnienie obowiązkowych tzw. dyżurów towarzyszących w wymiarze 10 godzin 5 minut tygodniowo, co w zależności od ilości dni roboczych w miesiącu daje na rękę 1800-1900 zł za 48 godzin tygodniowo (czyli maksymalną ilość godzin pracy dopuszczalną przez Kodeks Pracy). Dla szpitala lekarz stażysta jest darmowym pracownikiem - środki na pensję podstawową i dyżury towarzyszące pochodzą w całości z Ministerstwa Zdrowia. Także każdy absolwent medycyny (jeśli tylko chce pracować w zawodzie) ma pewną pracę przez 13-miesięcy (to niewątpliwie jest zaleta!).

Jednak zanim staniemy się lekarzami rezydentami musimy tę upragnioną rezydenturę dostać. W tym celu składamy wniosek do Wydziału Zdrowia odpowiedniego Urzędu Wojewódzkiego. We wniosku wpisujemy najwyższy uzyskany przez nas wynik (w %) z lekarskiego egzaminu końcowego. W ten sposób tworzy się lista, która nosi znamiona "konkursu świadectw". Minister Zdrowia dwa razy w roku przyznaje w każdym województwie odpowiednią ilość rezydentur z danej specjalizacji. Często jest tak, że (przykładowo) przez 2 lata w danym województwie nie przyznano ani jednej rezydentury z danej specjalizacji. W tym przypadku przez 2 lata nawet nie możemy się starać o specjalizację z wymarzonej neurochirurgii, czy endokrynologii. Poza ostatnim rozdaniem rezydentur (październik 2015) przez lat kilkanaście standardem było przyznawanie znacznie mniejszej ich liczby od liczby osób kończących staż podyplomowy w danym roku kalendarzowym. A podobno specjalistów brak i są do nich niewyobrażalne kolejki (gdzieś obiło mi się o uszy). Jeśli więc jesteśmy osobą z najwyższym wynikiem w danym województwie (lub jednym z najwyższych) otrzymujemy rezydenturę z wybranej przez nas specjalizacji. Szkolenie specjalizacyjne (podobnie zresztą jak staż podyplomowy) składa się z szeregu staży cząstkowych oraz tzw. kursów specjalizacyjnych. Staże cząstkowe są jednak znacznie dłuższe (nawet kilkuletnie) niż w okresie stażu podyplomowego. I przede wszystkim zakres czynności (a także odpowiedzialność) nierzadko już na drugim roku rezydentury jest identyczny jak lekarza ze specjalizacją. Jest jeszcze jeden kruczek - czasami nie ma możliwości, żeby odbywać daną specjalizację w miejscu zamieszkania. Zostajemy przydzieleni do danego szpitala przez Wydział/Oddział Zdrowia odpowiedniego Urzędu Wojewódzkiego na podstawie kolejności na liście i naszych preferencji we wniosku. W grę wchodzą również inne czynniki (temat tabu - najlepszym przykładem jest autor tego wpisu, który dojeżdża dziennie 112 km do pracy w jedną stronę spędzając łącznie 5 godzin 40 minut na dobę w środkach transportu publicznego, byle zrobić wymarzoną specjalizację; a dostał się na nią z najwyższym wynikiem w Polsce).
Rezydentura z prawnego punktu widzenia jest również umową o pracę na czas określony z jednostką akredytowaną (szpitalem posiadającym oddział, który spełnił określone wymagania, żeby szkolić młodych lekarzy). Lekarz rezydent przez pierwsze 2 lata specjalizacji zarabia na rękę 2220,20 zł (po odliczeniu obowiązkowej comiesięcznej składki w wysokości 60 zł na rzecz izby lekarskiej) [około 13 zł/h, najwcześniej w wieku 27-28 lat]. Przez kolejne 3-4 lata około 200 złotych więcej [około 15zł/h, najwcześniej w wieku 29-31/32 lata]. W program specjalizacji wpisane są również obowiązkowe dyżury medyczne - ich forma i ilość jest różna w zależności od specjalizacji. Z reguły są to dyżury towarzyszące w wymiarze 10h 5 min. tygodniowo, tak aby pracować w maksymalnym wymiarze czasu pracy (48h tygodniowo) dopuszczonym przez Kodeks Pracy.
W praktyce w większości szpitali jest to fikcja - ponieważ pieniądze na dyżury towarzyszące musi wyłożyć szpital, najczęściej albo są więc one bezpłatne albo po prostu ich nie ma. Zamiast tego lekarze rezydenci po dopuszczeniu przez swojego kierownika specjalizacji (specjalisty nadzorującego niejako całość naszego szkolenia, który nie dostaje za to ani grosza) i po podpisaniu tzw. klauzuli opt-out (pozwalającej pracować więcej niż 48 godzin tygodniowo) pełnią samodzielnie przynajmniej 2-3 dyżury miesięcznie. I taki lekarz sam odpowiada za pacjentów z Oddziału i z SORu/Izby Przyjęć. Z umowy o pracę ma za te 32 godziny dodatkowo (150% stawki godzinowej) jakieś 600 zł. Jest jeszcze jedna rzecz - wszystkie wymagane do specjalizacji kursy nie są refundowane, szpital zwykle nie daje nawet diety przysługującej za tzw. delegację. A odbywają się one zwykle w miastach wojewódzkich, nieraz na drugim końcu Polski. Trzeba samemu sobie zapłacić za nocleg w hostelu/akademiku, wyżywienie, materiały edukacyjne. Kursy trwają od kilku do kilkunastu dni. Pod koniec zeszłego roku lekarze rezydenci z całej polski (których jest ponad 20 tysięcy) reaktywowali POROZUMIENIE REZYDENTÓW - komórkę organizacyjną Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (OZZL). Wszyscy rezydenci w kraju stworzyli listę postulatów, mających przede wszystkim na celu poprawę bezpieczeństwa pacjentów i jakości kształcenia podyplomowego.

Ja niestety znam i to nie jednego. I nie chodzi tu o kwestię pieniędzy. Jak wspomniałem wcześniej największym szczęściem jest otrzymanie rezydentury - jakikolwiek stały dochód przez 5-6 lat. Robienie specjalizacji w trybie pozarezydenckim, która najczęściej ma formę umowy na wolontariat ze szpitalem prowadzącym szkolenie specjalizacyjne (dodatkowo musimy do interesu dołożyć wykupując obowiązkowe ubezpieczenie) zmusza młodych lekarzy do brania min. 8 dyżurów w miesiącu, żeby cokolwiek zarobić. Żeby było go stać na utrzymanie rodziny (dziecka). Szkoda tylko, że tego dziecka nie widuje - to jest dramat. Ze stażu pamiętam lekarza specjalizującego się w dziedzinie ginekologii i położnictwa, który codziennie przez 6 lat za te niemal 8 godzin dziennie nie dostawał nic. Osiwiał całkowicie na 2gim roku specjalizacji. Był świetnie wyszkolony, obsługiwał szybko i profesjonalnie największą izbę przyjęć ginekologiczno-położniczą w mieście wojewódzkim, na rezydenturę się jednak nie dostał.

Nie wiem czy udało mi się być w tym artykule bezstronnym - na pewno podałem kilka przykładów, które wyrażały moją wybitnie subiektywną opinię. Jeśli udało Ci się przebrnąć przez cały tekst mam dla Ciebie zadanie, a właściwie prośbę. Napisz co mogę ja i inni młodzi lekarze zrobić, żebyś czuł/czuła się usatysfakcjonowana. Może być na konkretnych przykładach. Np. "Nie podoba mi się, że lekarz nie ma dla mnie czasu" (notabene to NFZ wymusza niecałe 8 minut na pacjenta). Chcę informacji, które pomogą mi być lepszym lekarzem, lepszym człowiekiem. Moim wzorem jest mój obecny ordynator od którego usłyszałem jak mówił do pacjenta - "Proszę Pana, jestem lekarzem a nie weterynarzem - jeśli będzie taka potrzeba wstanę w nocy i Pana przyjmę, bo dbam o swoich pacjentów, taki mam zawód".
Ile razy trafia mi sie podobny artykul, z jednej strony probujacy wyjasnic jasnie oswieconym pacjentom trudy zawodu lekarza, a z drugiej - lekko pomiaukujacy na ciezki los medyka z punktu widzenia tegoz wlasnie, utwierdzam sie w przekonaniu, ze lekarze poddanstwo i cierpietnictwo maja we wlasnej krwi. Pozdrawiam wszystkich kolegow i kolezanki po fachu - zwlaszcza tych/te z jajami i jajnikami - i zachecam do przestudiowania tabel z zarobkami lekarzy w roznych czesciach globu, takze tych calkiem bliskich Polsce. Z tym, ze nie biore odpowiedzialnosci - ta wiedza moze rzeczywiscie dodatkowo sfrustrowac i odebrac resztki checi do rannego wstawania.
OdpowiedzUsuńPS Zeby daleko nie szukac - z drugiej strony Odry dom, dwa samochody i urlop co roku w dowolnej czesci swiata to nie luksus, tylko norma. Marudzacym i zabiedzonym polecam - ruszcie tylek i kupcie sobie podrecznik do jakiegos obcego jezyka, u mnie pol roku untensywnej nauki przynioslo owoce, ktorych nie moglem sie nawet spodziewac.
Wow. Nie wiedziałem że lekarze tak mało zarabiają.
OdpowiedzUsuńJestem Doktorem Michaelem Baldwinem z Iowa Luterański Szpital, dałem mi szansę, aby kierownictwo szpitali reklamowało w Internecie, jak pracujemy i że zaczęliśmy od nowa na rok zakupu narządów ludzkich, np. Nerki, jeśli jesteś poza zainteresowani sprzedażą nerki, proszę nie wahaj się skontaktować ze szpitalem pod poniższym adresem e-mail: Szpital w luteranie w Stanach Zjednoczonych jest specjalistą w dziedzinie chirurgii i jako dawca nie ma w tym ryzyka, płacimy dobrą sumę pieniędzy i jesteśmy z siedzibą w Iowa USA.
OdpowiedzUsuńI to jest nasz e-mail:
iowalutheranhospital@gmail.com
Możesz też się z nami skontaktować na cosapp +1 929 281 1248
Dobrze, że tutaj wszedłem bo dużo się dowiedziałem. Warto na ten blog wejść.
OdpowiedzUsuńPraca w medycynie jest bardzo przyszłościowa. Jeśli zastanawiacie się nad wyborem takiej kariery poczytajcie o charakterystyce zawodu lekarza. Warto pamiętać, że w tym przypadku za prestiżem idzie także duża odpowiedzialność.
OdpowiedzUsuń